Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ksiądz Gerhard Hirschfelder z Kłodzka bronił młodzież przed nazizmem. Zmarł w obozie w Dachau

Natalia Welmann
Był księdzem idealnym. Był też odważnym człowiekiem. Do wiary w Boga potrafił namówić tłumy, choć żył w czasach niezwykle trudnych. Za swoją niezłomność, wierność prawdzie i niezgodę na nazizm zapłacił najwyższą cenę.

Spis treści

Gerhard Hirschfelder - ksiądz zapomniany?

Mimo że był postacią wyjątkową, w Kłodzku do niedawna mówiło się o nim bardzo niewiele. Być może działo się tak dlatego, że był Niemcem, a cały proces beatyfikacyjny toczył się w niemieckim Münster. Ale franciszkanin Antoni Dudek z Kłodzka nie ma żadnych wątpliwości i z całą mocą podkreśla, że Gerhard Hirschfelder zasługuje na najwyższe uznanie. - Potępiał faszyzm i nie bał się mówić tego głośno. Ileż musiał mieć w sobie odwagi, by przeciwstawić się olbrzymiej nazistowskiej machinie, wiedząc, że zapłaci za to własnym życiem - mówi ojciec Antoni, autor publikacji na temat księdza Gerharda.

I był sobie nieślubny syn

Urodził się 17 lutego 1907 roku w Kłodzku jako nieślubne dziecko 25-letniej Marii, kobiety prostej, ale pobożnej, z zawodu krawcowej. Jego ojcem prawdopodobnie był żydowski kupiec, Oswald Wolf. W tamtych czasach, z takim pochodzeniem, dostanie się do seminarium duchownego graniczyło niemal z cudem. A jednak. Po skończeniu gimnazjum w Kłodzku i zdaniu matury w maju 1927 roku Gerhard dostał się na teologię na Uniwersytecie Wrocławskim. Święcenia kapłańskie otrzymał 31 stycznia 1932 roku z rąk wrocławskiego kardynała Adolfa Bertrama.

- To było jego marzenie - opowiada ojciec Antoni i dodaje, że już jako kilkuletni chłopiec Gerhard Hirschfelder udawał, że jest księdzem. - Ponoć chętnie ubierał się w szaty liturgiczne, by celebrować msze i wygłaszać homilie - uśmiecha się franciszkanin.

Gerhard swoją mszę prymicyjną odprawił 1 lutego 1932 roku w kaplicy Sióstr Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego w Długopolu-Zdroju. Pierwszą jego parafią była Czermna w Kudowie-Zdroju. Młody wikary opiekował się dziećmi i młodzieżą. I szybko zyskał ich sympatię.

Ksiądz Gerhard Hirschfelder z Kłodzka bronił młodzież przed ...

- Piesze pielgrzymki do Wambierzyc, wycieczki w góry, ale przede wszystkim wesołe usposobienie Hirschfeldera, robiły na dzieciach olbrzymie wrażenie - mówi ksiądz prałat Romuald Brudnowski, proboszcz parafii w Czermnej. W 1933 roku naziści wygrali wybory do Reichstagu. Adolf Hitler został kanclerzem Rzeszy. Niemcy jeszcze nie zdawali sobie sprawy z tego, co przyniosą nadchodzące lata. Ale Gerhard szybko zrozumiał, co niesie ze sobą brunatna ideologia. Kudowska młodzież coraz chętniej uczestniczyła w mszach odprawianych przez młodego księdza, a ten coraz częściej i odważniej mówił nie tylko o Bogu, ale i krytykował ideologię faszystowską i Hitlera. Hirschfelder szybko stał się solą w oczach narodowych socjalistów, którzy zaczęli uważnie przyglądać się działalności niepokornego księdza. Ale on był konsekwentny.

I zbuntował się przeciw złu

Ksiądz Brudnowski opowiada, że tuż przed wybuchem wojny spotkania z młodzieżą, tak zwaną godzinę biblijną, Hirschfelder organizował wieczorami w Kudowie w wielkiej tajemnicy. Ale i tak po jednym z takich spotkań został dotkliwie pobity przez "nieznanych sprawców". Naziści byli wściekli, że buntuje młodzież przeciwko ideologii faszystowskiej.

- Już wtedy pokazał, że ma niezwykle silny charakter, bo nie załamał się, mimo że coraz częściej był gnębiony i prześladowany - mówi ojciec Dudek. Gestapo wymusiło jednak na przełożonych księdza jego przeniesienie. I tak po siedmiu latach pracy w Czermnej Hirschfelder trafił do Bystrzycy Kłodzkiej. Miała to być kara i ostrzeżenie, ale niepokorny ksiądz awansował na naczelnego duszpasterza do spraw młodzieży z całego hrabstwa kłodzkiego. I nie zmienił swojego krytycznego stosunku do polityki Hitlera. Głoszone przez niego kazania przyciągały tłumy, a gestapo stosowało coraz bardziej brutalne metody zastraszania: niszczono kaplice, strzelano do figur Chrystusa. W tej gęstniejącej atmosferze strachu doszło do tragedii - matka Gerharda popełniła samobójstwo.

Poznaj największe sekrety ziemi kłodzkiej!

- Trudno powiedzieć, jakie były motywy i okoliczności jej kroku. Wiadomo, że utopiła się w Nysie, a uroczystościom pogrzebowym przewodniczył ks. Gerhard - dodaje ojciec Antoni. I stanął murem za wiarą w Chrystusa 27 lipca 1941 roku, podczas niedzielnej mszy świętej, ksiądz Hirschfelder po raz kolejny potępił faszystowskie bojówki. I po raz kolejny przekonywał, że młodzież powinna odrzucić zbrodniczą ideologię. "Kto z serc młodzieży wyrywa wiarę w Chrystusa, jest przestępcą" - usłyszeli wierni zgromadzeni w kościele. Aresztowano go 1 sierpnia 1941 roku. Funkcjonariusze gestapo wyprowadzili go z kościoła, pozwalając zabrać ze sobą kilka osobistych rzeczy. Z relacji świadków, między innymi bystrzyckiego proboszcza Adolfa Langera, wynika, że ksiądz Gerhard miał świadomość, że szybko nie wróci.

- Pożegnał się z wszystkimi i prosił o modlitwę - opowiada Waldemar Wieja, historyk ze Złotego Stoku, autor książki "Męczennik z ziemi kłodzkiej", w której opisuje aresztowanie księdza i jego pobyt w więzieniu. Hirschfelder najpierw trafił do zakładu karnego w Kłodzku. - Z zachowanych czterech listów, które pisał z więzienia do bliskich, wynika, że wierzył w szybkie zwolnienie. Ale bez oficjalnego aktu oskarżenia, procesu sądowego i formalnego wyroku został wysłany do obozu w Dachau - zaznacza Waldemar Wieja.

Po ciężkiej podróży pociągiem 27 grudnia ksiądz Gerhard trafił do obozu, który przez Niemców traktowany był jak obóz wychowawczy dla więźniów politycznych. Przydzielono mu numer 28972 i umieszczono w bloku nr 30, gdzie przebywali polscy duchowni. Trafił tam nie bez powodu. Polscy księża byli traktowani przez władze obozu wyjątkowo okrutnie- zaznacza Wieja i dodaje, że ksiądz, mimo poważnych kłopotów ze zdrowiem - chorował na serce - musiał wykonywać bardzo ciężkie prace. Po trzech miesiącach, ze względu na pogarszający się stan zdrowia, trafił do bloku nr 26, gdzie przebywali księża niemieccy. Jednak z powodu niedożywienia i ogromnego wysiłku fizycznego w krytycznym stanie trafił do więziennego szpitala. Zmarł na zapalenie płuc 1 sierpnia 1942 roku. Jego prochy, zwykłym listem w szarej kopercie, wysłano do rodziny, która pochowała je tuż przy kościele w Czermnej.

I był kapłanem wyjątkowym

W ostatnim liście, który wysłał z obozu w Dachau tuż przed śmiercią, nie skarżył się na swój los i ogromne cierpienie, choć czuł, że umiera. - Ze względu na cenzurę pisał, jak to się mówi, między wierszami, ale i tak dawał do zrozumienia, że godzi się ze swoim losem, by być bliżej Boga - podkreśla Wieja. Wśród zachowanych dokumentów jest też droga krzyżowa, którą ksiądz Hirschfelder napisał w czasie pobytu w więzieniu w Kłodzku. Modlił się w niej "Chryste, daj mi taką odwagę, abym w każdym cierpieniu mówił tak jak Ty: Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie", "Panie, daj nam tę niezłomną wolę do niesienia krzyża, abyśmy po upadku znów mogli powstać!".

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na klodzko.naszemiasto.pl Nasze Miasto