Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Marilyn Monroe przywoływana na scenie

Redakcja
Trudno uwierzyć, że w czerwcu ubiegłego roku minęło dokładnie 50 lat od śmierci ikony kina Marilyn Monroe, bo ciągle jest gdzieś się „kręci” koło nas.

Mówi się o niej w radiu i telewizji, puszcza jej piosenki, stawia pomniki, pokazuje filmy z jej udziałem, patrzy na nas z plakatów sklepowych wystaw, w księgarniach pojawiają się ciągle nowe książki na jej temat. Powstało kilka spektakli teatralnych przypominających jej osobę. Do dziś jednak nie rozstrzygnięto sporu, jaką była aktorką. Do Oskara nigdy nawet nie była nominowana, choć porywała publiczność. To wszystko przekonuje, że była osobą wyjątkową. O iluż z pewnością lepszych aktorkach świat dziś - po prostu – zapomniał...
Bohaterka monodramu "To moja Marilyn Monroe" jest na pewno bardzo przeciętną aktorką. Mówi o sobie: "Ja jestem trzecia liga". Z amerykańską aktorką łączy ją bardziej życiowa niż artystyczna droga. Tak samo jak Marilyn nie znała swojego ojca, całe życie szukała prawdziwej miłości i czuła się bardzo samotna, choć otaczali różni ludzie. Robi przed nami coś w rodzaju rachunku sumienia, ale chciałaby, żeby wszyscy przyglądający się jej szamotaninie na scenie, byli jednak po jej stronie.
Ewelina Niewiadowska grająca tę samotną i sfrustrowaną kobietę uzmysławia nam całą jej złożoną psychikę. Robi to w sposób, byli po jej stronie. Nie wiemy, kiedy mówi prawdę, a kiedy koloryzuje. przejmujący, niezwykle sugestywny i najprawdziwiej ludzki. Aktorka pracowała nad tym niezwykle trudnym warsztatowo monodram ponad rok. Prapremiera monodram Crisa Henry’ego w wykonaniu Eweliny Niewiadowskiej odbyła się w Teatro C w Livorno 13 kwietnia 2012 w trakcie Dni Polskiego Teatru we Włoszech. Na polską premierę czekaliśmy miesiąc i można ją było obetrzeć we wrocławskiej Szkole Teatralnej. W październiku oglądali ją widzowie Wrocławskich Spotkań Teatrów Jednego Aktora.
O takich aktorkach, jak Ewelina Niewiadowska mówi się, że potrafią perfekcyjnie udawać coś, co jest fikcją – tylko fikcją i aż fikcją. Wymyśloną przez jakiegoś autora. Niby zawsze tak powinno być. Czy wszyscy aktorzy potrafią to robić z takim ładunkiem wewnętrznej prawdy?
W jednym z wywiadów wrocławska aktorka opowiada, jak krok po kroku oswajała się z bohaterką monodramu i szukała inspiracji w postaci Monroe: "...z czasem zaczęłam obie te postaci "mielić" przez siebie. Szukać w sobie nie tylko seksownej i pełnej kobiecości dziewczyny, ale też nieszczęśliwej i nierozumianej przez otoczenie trzydziestoparoletniej aktorki. Obejrzałam kilka filmów dokumentalnych o Marilyn. Uczyłam się jej gestów, mimiki twarzy ze zdjęć i z filmów, w których grała, np: z "Księcia i aktoreczki" czy z "Pół żartem, pół serio". Uczyłam się też robienia makijażu takiego jak miała ona, jej ruchów w tańcu".
Fragmenty recenzji z monodramu "To moja Marilyn Monroe"
Marta Wróbel napisała w „Gazecie Wrocławskiej: „Ewelinę Niewiadowską bywalcy teatrów mogą do tej pory kojarzyć z desek Teatru Arka (m.in. rola tytułowej Lady Makbet), Wrocławskiego Teatru Lalek, a ostatnio z gościnnych występów w Teatrze Teoka (spektakl "Opat"). Jednak "To moja Marilyn Monroe" Crisa Henry'ego - spektakl, który miał swoją polską premierę w minioną niedzielę we wrocławskim Centrum Kultury Zamek, to pierwszy monodram aktorki. Artystka wyszła z tej próby zwycięsko. Bardziej znana konkurencja powinna się mieć na baczności. Dawno nie widziałam na scenie tak przekonująco pokazanego całego pakietu emocji. Ascetyczna scenografia i metamorfoza bohaterki, która w godzinnym monodramie staje się ikoną kina - Marilyn Monroe w wersji, powiedzmy, powiatowej, sprawiają, że widać wszystkie słabości młodej kobiety.
Wygłasza swoje kwestie w lekko przekrzywionej peruce i niezgrabnie przyklejonych rzęsach i, tak jak Marilyn Monroe, marzy o miłości. Kochankowie gwiazdy byli znanymi artystami, "a nawet prezydentem", a mężczyzna bohaterki granej przez Niewiadowską sprzedaje patelnie. Ona jednak naiwnie go kocha. I tę naiwność Niewiadowska świetnie pokazuje”.

Sławomir Puciato na łamach internetowej gazety "wBolesławcu.pl": "Dwa krzesła, stolik z kosmetyczką, na scenie bardzo ubogo - tak jak w życiu naszej bohaterki. Samotnej, ubranej do chwili przeistoczenia - jedynie w koszulę nocną. Błądzi po deskach teatru, wykrzykując swoje żale, wzorem piękna Marilyn - jednak nie o nią tu chodzi, to tylko tło, pretekst, mobilizacja do zakończenia życia w tym samym wieku co sławna Marilyn.
Michalina na witrynie Walbrzyszek.com (Wiadomości, Szczawno Zdrój) tak napisała w swojej recenzji: "...to poruszający, gorzki portret kobiety. Kobiety niespełnionej, nieszczęśliwej, ciągle czegoś szukającej, mającej poczucie, że w pewnym momencie coś zgubiła, a może zgubiła samą siebie. Bohaterka czuje, że przegrała życie, że jedyne, co dał jej los, to emocjonalne inwalidztwo. Jest ona niedocenioną, marną aktorką. Nie zaznała w życiu miłości, a rozpaczliwie o nią wołając zatraciła wszelkie wartości i zasady. Walczy ona ze swoimi myślami, sumieniem, wspomnieniami, słyszy siebie sprzed lat, siebie jeszcze nieświadomą zmian. Prowadzi także dziennik, w którym zapisuje swoje intymne przeżycia. Zbliża ją to w jakiś sposób do osoby Marilyn Monroe, zagubionej w świecie świateł reflektorów, pozorów i ciągłej gry. Bohaterka wciela się w postać ikony piękna, tańczy i śpiewa, jak ona, ale niestety odczuwa też to samo cierpienie, co Monroe"...

Autor tekstu: Krzysztof Kucharski

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zabkowiceslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto